środa, 31 grudnia 2014

Od Hermesa Do Demona

> Dziś dzień był bardzo mglisty. Słońce nie dawało się w znaki, a ja i tak postanowiłem pospacerować. Lubię spacery i biegnie. Oczywiście pokłusowałem w góry. Chciałem być sam, a na górzystych pustkowiach nikogo nigdy nie było. Przynajmniej kiedyś tak myślałem. Chodziłem po wzgórzach starając się spenetrować każdy zakątek. Dziwnie się czułem, jakby coś lub ktoś mnie śledził. Odsunęłem tę myśl od siebie. Rozkoszowałem się samotnością, ale naprawdę brakowało mi koni. Przyjaciół. Powoli też rodziny. Szczerze nie po to się wybrałem w góry by pomyśleć. Wszyscy myśleli, że jestem taki odważny i silny itp. Tak nie było. Jestem wrażliwy i jak każdy czasem się po prostu się łamie. Wybrałem się w góry, by po prostu wszystko przemyśleć i dla spokoju się załamać. Taka była prawda. Gdy dotarłem na szczyt jednej z gór położyłem się i oparłem głowę na ziemi. Wtedy coś pojawiło się obok mnie. Podskoczyłem jak oparzony:
> - Kim jesteś?! - krzyknąłem i dopiero zauważyłem że był to ogier. - Śledzisz mnie?!
> Ogier nie odzywała się.
> - Eeeeee, przepraszam że tak na ciebie krzyknęłem. - dodałem. - Przestraszyłeś mnie.
>                        <Demon?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz