Zbliżał się wieczór. Wędrowałam w poszukiwaniu stada. Mój ojciec potrzebował pomocy. Miałam nie wiele czasu. Zobaczyłam samotnie stojącego konia. Wyglądał jakby szykował się do biegu... galopem, a może kłusem.
>>>>> - Cześć - przerwałam mu.
>>>>> Powitała mnie bardzo miła, ładna klaczka.
>>>>> - Hej! - krzyknęła.
>>>>> - Co robisz? - zapytałam ciekawa.
>>>>> - Wiesz... szykuję się do biegu, trenuję przed zawodami.
>>>>> - Może.. pościgamy się razem?
>>>>> - Dobra.
>>>>> Obie byłyśmy już przygotowane. Stałyśmy na linii startu.
>>>>> - Do tamtego wąwozu, ok? - zaproponowała.
>>>>> - Ok.. ale najpierw powiedz jak masz na imię i gdzie jest twoje stado?
>>>>> - Jestem Loca i jestem Alfą Stada Wiecznej Zorzy.
>>>>> - Ładne imię. Kasinerri - podałam jej kopyto.
>>>>> - Ok... do biegu, gotowi... START!
>>>>> Obie ruszyłyśmy jak najszybciej.
>>>>> <Loca? Kto wygrał?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz