- Dlaczego?-
- Ponieważ ludzie nie byli, nie są i nie będą przyjacielem konia.-
A co złego w nich widzisz? -
- To, że mam złe z nimi wspomnienia! Nie powinniśmy wtrącać się w ich życie.-
- Czyli sugierujesz, że to zły pomysł?-
- Tak. Z całą pewnością.-
- Ale może ludzie się zmienili?-
- Nigdy się nie zmienią. Będą tacy sami jak zawsze.-
- Uważasz, że jestem złą matką narażającą swoje dzieci na niebezpeczeństwo?-
- Nie, ja tak nie uważam. Sama tak powiedziałaś.-
- Kiedy?-
- Przed chwilą!- powiedziałem i wyszedłem z domu.
Byłem zdenerwowany całą sytłacją. Nagle usłyszałem głos:
- Co się stało?-
- Pokłóciłem się z Locą.-
- A o co?-
- Ona chce zabrać źrebaki do ludzi.-
- Oooo, to źle, że się pokłóciliście. Żeby to naprawić musisz....- głos się zarwał.
- Co zrobić?- pytałem w koło, lecz nikt nie odpowiadał
Zrobiło się ciemno i była wielka burza. Siedziałem całą noc w lisie.
Mogłem iść do Czarnej albo Hermesa, ale byłoby mi głupio. Więc
siedziałem na deszczu całą noc.
******Rano************
Całą noc padało, bez wyjątków. Rano wyszło słońce i ziemia osuszyła
się. Próbowałem wysuszyć skrzydła, nie wychodziło mi to, gdyż całe
skrzydła były zmoknięte. Byłyby suche, ale osłoniłem się nimi.
Postanowiłem użyć mocy. Moje ciało było suche więc użycie ich nie
sprawiałoby mi problemu. Szybko wyschłem. Chodziłem po lesie
zastanawiając się co robią źrebaki. Uspokajały mnie myśli, że są z Locą i
nic im nie grozi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz