Set znikł i zostałem sam z Czarną w moim domu. Co "straszliwy" bóg śmierci jej powiedział? Zresztą nie powinienem się interesować. To ich sprawa. "Dbaj o nią." To powiedział. Ale czy to co powiedział miało związek z ich rozmową? Nieważne. Postanowiłem spełnić jego rozkaz, czy nakaz i miałem nadzieję, że mi się to uda. Odwróciłem się, jeszcze oszołomiony jego wizytą, do Czarnej. Ta siedziała już na pufie i kończyła swoją kawę. Jakby w ogóle nie zdziwiło ją przybycie Seta. Widocznie często tak robił.
Czarna wyglądała marnie. Miała podkrążone oczy i zaczerwienioną twarz. Zmartwił mnie jej wygląd.
- To co tam u ciebie? - zapytałem. - Jak się czujesz? Dobrze?
Czarna pokiwała lekko głową:
- Tak, dobrze jest.
- Wiem, że nie jest. - usiadłem obok niej.
Poszedłem po koc. Później przykryłem nią nim. Wpadłem na pomysł, aby zrobić jej jedną z moich herbat. Imbirową. Idealną na przeziębienie. Kiedy juz zaparzyłem herbatę wróciłem do niej i położyłem na stoliku gorący napój.
- Co to za świnstwo? - zapytała obrzydzona.
Chyba nie lubi herbaty.
- To jest imbirowa herbata. Pomoże ci. Wypij, proszę, ale uważaj - gorąca - przypomniałem.
Czarna nie drgnęła. Zrobiłem do niej słodkie oczy i dodałem:
- Proszęęęęę...
Sięgnęła po kubek i wypiła szybko.
- To było ohydne - powiedziała, gdy już wypiła.
- Naprawdę poczujesz się teraz lepiej.
Usiadłem na limokowej pufie.
- Idź spać. Dobrze ci to zrobi - powiedziałem.
Spojrzała na mnie z ukosa.
- Będe czuwał - uśmiechnąłem się.
Czarna przymknęła oczy i już po chwili zasnęła.
Czarna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz