- Magiczne słowo? - zapytałem się ją podejrzliwie.
- Proszęęę... - zamrugała szybciutko.
Roześmiałem się cicho.
- No już dobrze. Już opowiadam - uśmiechnąłem się.
Klacz odwzajemniła uśmiech. Wskazałem jej głową czarną skórzaną poduchę. Usiadła, a ja na sąsiedniej zielonej poduszce.
Rozpocząłem swą opowieść, a Kaskada słuchała jej jak zaczarowana. Opuściłem tylko wzmiankę o całusie. Gdy skończyłem Kaskada miała otawrta buzię:
- Musiało być fajnie, prawda? - zapytała się mnie.
- Nawet nie wiesz jak fajnie - roześmiałem się.
(Kaskada?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz