Właśnie skończyłam szykowanie na srebrny bal. Miałam na sobie długi trencz z czarnych skrzydeł. Miał wysoki kołnierzyk, wysadzany diamentami.Na szyi miałam piękny naszyjnik z czarnych pereł, a wokół pęcin bransoletki w kształcie wieńców laurowych. Oczywiście też czarne. Moja grzywa i ogon zostały dokładnie wyczesane i dzięki porobiły mi się śliczne loki.
Wszystko było prezentem od brata i chwała mu za to. To że służę śmierci i tak dalej, nie oznacza że nie mogę się odstawić na bal.
Moje rozważania przerwał, Hermes który wetknął głowę:
- To co idzie... - przerwał w pół słowa i zaczął się na mnie gapić.
Zaśmiałam się - No co? - zapytałam, uśmiechając się delikatnie.
- Ty... Wow wyglądasz no, pięknie - wykrztusił z siebie.
- Dziękuję, czasami mi się zdarza - odparłam - to co idziemy?
- Oczywiście - odpowiedział i ruszyliśmy w stronę polany na której odbywał się bal.
Już z daleka usłyszałam muzykę. Zarżałam radośnie i pogalopowałam przed siebie.
- Chodź, Hermes - krzyknęłam za nim.
Stanęłam jak wryta. Polana wyglądała pięknie. Na końcu stała scena na której grał jakiś zespół. Po bokach ustawiono stoły z przekąskami i napojami, przykryte srebrnymi obrusami. Drzewa były ozdobione srebrnymi szarfami. Na środku, wydzielono parkiet. Wszędzie były konie. Tańczyły, rozmawiały, jadły.
Hermes podbiegł do mnie:
- I co podoba ci się? - zapytał zadowolony.
- Jest pięknie - powiedziałam z nieskrywanym zachwytem.
Zauważyłam że ktoś do nas idzie.
Była to Loca z moim bratem. Zaśmiewali się z jakiegoś dowcipu i gawędzili ze sobą. Za nimi, jak cień, szedł naburmuszony Demon.
Parsknęłam śmiechem, a Hermes mi zawtórował.
I tak, gdy ten zabawny pochód do nas podszedł znalazł nas chichoczących jak szaleni.
- Witajcie na corocznym Srebrnym Balu! - powitała nas oficjalnie Loca.
- Cześć siora, wyglądasz zjawiskowo! - dorzucił mój brat - Ej, czy to ten komplet ode mnie?
- No jasne - odpowiedziałam z uśmiechem, po czym spojrzałam na Demona - cześć Demon, jak się bawisz? - zapytałam niewinnie.
Prychnął w odpowiedzi.
- No cóż opuszczę was teraz i pójdę się napić - powiedział i ruszyłam do stołu.
Podczas gdy popijałam poncz zbliżył się do mnie Hermes.
Wyglądał na zdenerwowanego:
- Czy chciałabyś może zatańczyć? - wydusił z siebie.
Prawie parsknęłam ponczem.
- Tak oczywiście - zaśmiałam się i ruszyliśmy na parkiet.
Akurat leciała jakaś szybka piosenka. Ale, trzeba mu przyznać umie się ruszać, ten Hermes.
Nagle ni stąd ni zowąd, usłyszeliśmy:
- Teraz może coś wolniejszego. Zapraszamy wszystkie pary - powiedział ktoś do mikrofonu i dało się słyszeć powolny, delikatny utwór.
Już miałam zejść z parkietu, gdy Hermes mnie powstrzymał.
- Może tą też zatańczymy? - zapytał.
Spojrzałam na niego, potem dookoła. Nie do końca tak to miało wyglądać, ale czemu nie?
- Dobrze - odparłam cicho i podeszłam do niego.
I tak przetańczyliśmy, wolny kawałek wtuleni w siebie.
-------------------------------------------------------------------------
- To... było miłe - powiedziałam, gdy popijaliśmy szampana.
- Też tak uważam - odpowiedział enigmatycznie.
Właśnie miałam mu coś powiedzieć, gdy nagle usłyszeliśmy głos Loci:
- Uwaga, uwaga! Zapraszam wszystkie konie na rozdanie nagród! - powiedziała, podczas gdy Set próbował ją rozkojarzyć.
- Chodź! - krzyknęłam i zaczęłam się przepychać bliżej sceny.
Po chwili, Hermes się do mnie dopchnął.
Byłam pełna entuzjazmu. Dostałam kilka nominacji więc chciałam wiedzieć, czy coś wygrałam.
- Wow, chyba wolę cię taką szczęśliwą i rozpromienioną niż ponurą i mroczną - powiedział ogier, patrząc jak z podekscytowania skaczę w miejscu.
Zaśmiałam się na te słowa, a potem zdałam sobie sprawę że ma rację.
- Ja też - zauważyłam z niejakim zdziwieniem.
Spojrzał na mnie zdziwiony po czym powiedział:
- Czarna ,słuchaj, ja... - lecz niestety nie skończył, gdyż znów przerwała mu Loca:
- Witam wszystkich zebranych na sławnym Srebrnym Balu. Za chwilę rozdam nagrody. Jednak zanim to nastąpi, chciałabym wam przedstawić gościa specjalnego. Oto Set, bóg śmierci - zakrzyknęła.
Wszyscy zamarli, lecz gdy mój brat wyłonił się z cienia, dało się słyszeć głośne, zbiorowe "Ach". Oczywiście, przede wszystkim przez damską część gości.
Zachichotałam. Tak właśnie działał mój brat na klacze.
- No dobrze teraz nagrody - powiedziała szybko Loca, patrząc podejrzliwie na inne klacze.
- Pierwsza nominacja to... - no i się zaczęło.
-----------------------------------------------------------------
Następne kilka godzin było czystym szaleństwem.
Kiedy rozdanie nagród się skończyło, wszyscy ruszyli tańczyć. Było głośno, tłoczno, a w powietrzu unosił się zapach spoconej sierści i alkoholu, czyli po prostu zabawy.
Około 23 impreza zaczęła wymykać się spod kontroli. Wszyscy byli upici, Loci i Seta nigdzie nie było widać, wszyscy szaleli. Widziałam nawet konia, który biegł z podpaloną grzywą.
Czyste szaleństwo.
Całkowicie się upiłam. Tańczyłam i szalałam z innymi końmi. Co jakiś czas rzucałam jakieś sprośne uwagi. Ogólnie, dobrze się bawiłam.
Około 1 byłam tak zmęczona że, zataczając się, ruszyłam w stronę mojej jaskini. To znaczy, tak mi się wydawało że idę w dobrym kierunku.
Po kilkunastu metrach dogonił mnie Hermes.
Z tego co pamiętałam, on chyba pozostawał trzeźwy.
- Hej, a ty gdzie się wybierasz? - zapytał.
- Ja? Idę do domu - zabrzmiało to trochę bełkotliwie.
Zaśmiał się.
- To nie w tą stronę, księżniczko. Chodź zaprowadzę cię - powiedział i ruszył w drugim kierunku.
Starałam się za nim nadążyć. Po jakimś czasie stanęliśmy przed wejściem.
Spojrzałam na niego. Teraz, w świetle księżyca, wydał mi wyjątkowo przystojny.
- Hej, Hermes wiesz że jesteś przystojny - wybełkotałam - piekielnie przystojny.
Zaśmiałam.
A potem zrobiłam coś niespodziewanego. Zrobiłam krok i go pocałowałam. Pocałowałam?!
Spojrzałam mu w oczy.
- Dobranoc, Hermes. I dzięki. Za wszystko - wyszeptałam i zostawiłam go samego, zdezorientowanego i zdziwionego.
(Hermes?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz