Stałam na polanie rozkoszując się pierwszymi kroplami rozbijającymi się na mojej skórze.
Uwielbiam burze, zwiastują ciemność i śmierć.
Przez szum wiatru usłyszałam krzyk Demona, który pikował w moją stronę:
- Chodź tutaj ta burza cię zabije jak będziesz tak stać!
Odwróciłam się do niego, gdy lądował obok mnie:
- Nic mi nie będzie! - Krzyknęłam, starając się przebić przez odgłosy zawiei i uciekających w popłochu koni.
- Chodź zaprowadzę cię do mojej jaskini - spojrzał w niebo - Szkoda, że nie możemy lecieć, byłoby o wiele szybciej.
Westchnęłam.
- Czyżby? - Zapytałam i na jego oczach zamieniłam się w wielkiego kruka.
- Jak ty to...? - Zapytał niezmiernie zdziwiony.
- Nieważne prowadź - moja odpowiedź brzmiała trochę skrzekliwie, ale bądź, co bądź byłam przecież krukiem.
- Dobra za mną! - Parsknął i wzbił się w powietrze.
Leciałam tuż za nim. Dzięki temu, że była mniejsza z łatwością go wyprzedzałam.
- To tu! - Nie usłyszałam tego, ale wyczytałam z ruchu warg.
Zaczęliśmy pikować w stronę ziemi. Gdy tylko moje szpony dotknęły ziemi, zamieniłam się w konia.
- Średnio lubię tą postać - mruknęłam, po czym pogalopowałam w stronę dobrze osłoniętej pieczary.
Gdy tylko nasze zady schowały się w jaskini, lunął rzęsisty deszcz, zalewając cały świat potokami wody.
- No dobra, nie wiem jak ty, ale ja się kimnę - mruknęłam i momentalnie zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz