Odleciałam, nie zważając na jego krzyki.
Po moim pysku spływały łzy, które od razu były porywane przez wiatr.
Leciałam na oślep byle dalej od Hermesa.
Przepełniał mnie ból i rozpacz.
- Bracie, wpóść mnie! - krzyknęłam i zaczęłam pikować w stronę.
Już miałam się o nią rozbić, gdy nagle znalazłam się w zupełnie innym miejscu.
Było tu ciemno i mrocznie. Wszędzie unosił się zapach siarki i potępienia, a w powietrzu latały dusze zmarłych koni.
Głęboko odetchnęłam. Dom.
W moją stronę biegł Set. Po chwili był już przy mnie i tulił mnie od swojego boku.
- Co siostruś, pierwszy raz złamane serce? - zapytał żartobliwie.
Pociągnęłam nosem. Czułam się taka mała, żałosna.
- Yhm.. - udało mi się wydusić przez ściśnięte gardło.
- Choć zaparzę ci mocne espresso - powiedział i poprowadził mnie w stronę twierdzy.
----------------------------------------
-Hmmm... tego mi było trzeba - westchnęłam z zachwytu, popijając kawę.
- Oczywiście że tak. Espresso rozwiązuje wszelkie problemy - powiedział mój brat, z drugiego pokoju.
- Co tam robisz? - zapytałam zaciekawiona.
- I... gotowe! Chodź sama zobacz! - krzyknął, więc pobiegłam do niego.
To co zobaczyłam sprawiło, że moje serce stanęło.
Na środku salonu, równie zdezorientowany jak ja, stał Hermes.
(Hermes?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz