Znieruchomiałam.
Czy on... właśnie poprosił mnie o drugą szansę. Chyba tak.
Miałam dwie opcje: Albo mogłam odmówić i pozostać silną, niezależną klaczą ze złamanym sercem, zmiąć swoją dumę w małą kulkę i zgodzić się na jego prośbę.
Wybur był prosty:
- Ja... dobrze - powiedziałam cicho.
Widocznie się odprężył.
- To co wszyscy szczęśliwi? - zapytał Set, a gdy potaknęliśmy to dorzucił wesoło - To spadać z mojego królestwa! To nie jest dobre miejsce na pierwszą randkę!
Z tymi słowami stuknął kopytem o posadzkę i po chwili znajdowaliśmy się nad jeziorem zmarłych.
- To... co teraz robimy? - zapytałam nagle nieśmiała.
(Hermes? Co proponujesz?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz