- Chodź! Leć za mną! - krzyknęłam i poderwałam się w powietrze.
Wyglądał na zdezorientowanego, lecz po chwili leciał obok mnie.
- Dokąd? - musiał przekrzykiwać wiatr.
Westchnęłam. Faceci są tacy niecierpliwi.
- Zobaczysz! - krzyknęłam i przyspieszyłam.
-------------------------------
Po kilkunastu minutach, wylądowaliśmy na czubku wzniesienia z którego roztaczał się niesamowity widok.
U stóp urwiska rozciągały się zielone, bezkresne lasy, poprzecinane gdzieniegdzie niebieskimi zygzakami rzeczek i strumieni. Całą tą cudną scenerię oświetlało czerwono-pomarańczowy zachód słońca. Razem tworzyło to obrazek jak z pocztówki.
Demon wylądował i westchnął z zachwytu.
- Jak tu pięknie - powiedział zwracając się do mnie - jak znalazłaś to miejsce? Nigdy tu nie byłem.
- Cóż, lubię się szwendać po lasach, a podczas jedne j z takich wypraw natknęłam się na to wzgórze.
Słońce w końcu zaszło i wszystko spowił aksamitny mrok.
- To co wracamy? - zapytałam Demona.
(Demon?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz